W sezonie 1995/96 trzech zawodników dołączyło do Górnika Łęczna. Z Lublinianki przyszedł Piotr Jaroszyński. Z Broni Radom Artur Koniarczyk. A ze wschodu przyjechał Aleksandr Ogoljuk – pierwszy obcokrajowiec w historii naszego Klubu.
Jaroszyński? Kapitan Górnika, który wprowadził zespół do Ekstraklasy. Koniarczyk? Przez lata dał się poznać jako świetny zawodnik. A Sasza Ogoljuk? Wydaje się kompletnie zapomniany. Pokrótce przedstawiamy pierwszego stranieri w Górniku.
Sportowi absolwenci
Historia zaczyna się 14 września 1973 roku. Właśnie wtedy na świat przyszedł Aleksandr Siergiejewicz Ogoljuk. Urodził się w Dniepropietrowsku. W 2016 nazwę miasta skrócono do samego Dnipro lub jeszcze bardziej spolszczając – Dniepru. Jak łatwo się domyślić pochodzi ona od najdłuższej rzeki przecinającej Ukrainę na pół.
Ogoljuk szybko zdradził zamiłowanie do piłki. Trafił do Regionalnej Szkoły Sportowej z Internatem w Dniepropietrowsku noszącej wdzięczny skrót OSHISP. Obecność w tej akademii to nie pierwszyzna. Warto spojrzeć na listę absolwentów:
– Wiktor Skrypnik – 138 meczów w Werderze Brema, 25 spotkań w reprezentacji Ukrainy
– Andriej Małaj – 299 występów w rosyjskiej Premier Lidze
– Andriej Połunin – 150 meczów w Dnipro, 9 w reprezentacji Ukrainy.
To tylko ułamek potężnej akademii, jaką było OSHISP. Małaj, który przez lata z powodzeniem grał Bałtice Kaliningrad oraz Torpedo Moskwa, to rówieśnik Saszy Ogoljuka. Niewykluczone, że obaj siedzieli razem w ławce.
Najzdolniejsi chłopcy szkoleni w OSHISP trafiali naturalnie do Dnipra Dniepropietrowsk. Tak było, chociażby z Wiktorem Skrypnikiem. Co prawda nie udało mu się zadebiutować w macierzystym klubie, ale mimo to zrobił imponującą karierę.
Trafił do Metalurha Zaporoże, a potem do Werderu Brema. W CV oprócz 25 meczów z tryzubem na piersi ma też Puchar Niemiec, mistrzostwo tego kraju i triumf w Pucharze Ligi.
Siedmiu wspaniałych
To, co nie udało się Skrypnikowi, udało się Ogoljukowi. 27 czerwca 1991 roku przyszły piłkarz Górnika Łęczna zadebiutował w Dnipro. Był to mecz 16. kolejki Czempionatu ZSRR. Jego drużyna podejmowała Spartak Władykaukaz. W 80. minucie Sasza zmienił kazachskiego napastnika – Eduarda Sona. Mecz zakończył się wynikiem 1:1.
To było pierwsze i ostatnie spotkanie Ogoljuka w niebiesko–białych barwach Dnipro. Grał przede wszystkim w rezerwach, gdzie skompletował 17 występów i jedną bramkę. Mimo to nie mógł narzekać na brak sukcesów. Regularnie był powoływany do młodzieżowej reprezentacji ZSRR.
– W kadrze do lat 18 było też sporo chłopaków z Ukrainy – mówi Witalij Kosowskij, gwiazda Dynama Kijów – Poza mną są to Wołodia Łebed, Igor Łuczkiewicz, Jurij Pietrow, Taras Łucenko, Roman Gnatiw, Sasza Ogoljuk. Nasza siódemka – śmieje się. – Ten zespół miał duży potencjał – tłumaczył na łamach ua–football.pl
Ogoljuk w poszukiwaniu regularnej gry opuścił szeregi Dnipro i podpisał kontrakt z Tempem Szepetówka. W 1992 klub z obwodu chmielnickiego awansował do drugiej ligi i pilnie potrzebował wzmocnień. Padło na młodzieżowego reprezentanta Związku Radzieckiego.
W Tempie Sasza zebrał 15 dobrych występów i trafił do Tawriji Chersoń. Mógł się poczuć jak w Dniprze, bowiem Chersoń też leżał nad tą wielką rzeką. Jak się okazało ten transfer, był początkiem drogi do Polski.
„Tata! Zrób tak jeszcze raz”
Ale moment? Jak to się stało, że młodzieżowy reprezentant Związku Radzieckiego trafił do Łęcznej? Górnik wtedy nie występował nawet w Ekstraklasie. – Zdaje się, że ktoś ze związków zawodowych pojechał do Chersonia na jakiś zajazd, czy coś w tym rodzaju – mówi Andrzej Banaszkiewicz, wieloletni kierownik Górnika. – I tam poszli na mecz. Wpadł im w oko właśnie Sasza Ogoljuk. Dokładnych kulis nie znam, ale to trzeba zauważyć, że to był inny świat. Bez menadżerów.
Nim jednak utalentowany Ukrainiec trafił do Łęcznej, w Dnieprze musiało upłynąć jeszcze trochę wody. 8 września 1992 Ogoljuk zdobył swoja pierwszą bramkę na poziomie seniorskim. Jego Tawrija pewnie wygrała z rezerwami Szachtara Donieck. W Chersoniu Sasza imponował skutecznością i szybko został wykupiony przez Worskłą Połtawę. Jednak tam zdecydowanie zatracił tę umiejętność.
Szybko oddano go więc do Poligraftechniki Aleksandria. W tym klubie Sasza występował w latach 1993–95. Zagrał 56 meczów, zdobył 7 bramek. W 1996 roku dołączył do Górnika Łęczna. Dlaczego dopiero po kilku latach udało się go sprowadzić? Tego niestety nie udało się ustalić.
– Sasza pochodził z Krzywego Rogu. On miał takiego białego Forda Escorta i on tym autem przyjechał aż stamtąd! – wspomina Andrzej Banaszkiewicz. Szybki rzut oka na mapę. Z Krzywego Rogu do Łęcznej jest około 984 kilometry.
– Z tym samochodem łączy się jeszcze jedna zabawna historia. Była zima, asfalt czarny, ale droga oblodzona. Jechał chyba do Lublina. Zahamował gwałtownie i auto obróciło się o 180 stopni. Na co jego syn – a też miał na imię Sasza – krzyknął: tata! Zrób tak jeszcze raz!
„Cyk. Klapeczki”
– Ogoljuk przyjechał tutaj właśnie z synem, młodym Saszką, i żoną. Ona dostała pracę w stołówce pracowniczej, a on został pierwszy obcokrajowcem w historii Górnika. To był blondyn. Wysoki, silny, postawny chłop – mówi Banaszkiewicz. – Mniej więcej wtedy, albo chwilę potem z rezerwami trenował taki Larbi Aniba. Zdaje się Algierczyk. Przejechał tu do dziewczyny i chciał trochę pograć w piłkę – dodaje trener Waldmera Sularz. – Ale pierwszy był Ogoljuk.
Ukrainiec dołączył do składu w tym samym momencie co Piotr Jaroszyński i Artur Koniarczyk. – Bardzo dobry zawodnik. Przede wszystkim to pamiętam, że niezależnie od pogody on zawsze wychodził na trening w krótkim rękawku. Śnieg, deszcz – mu to nie robiło różnicy. Widać, że chłop przyjechał ze wschodu – śmieje się Jaroszyński.
– To był taki rosyjski charakter. Wojownik. Zawsze dawał z siebie wszystko. Charakterny. Dodatkowo zmienił podejście szatni do wielu rzeczy – mówi Andrzej Banaszkiewicz. – Co dokładnie? On był reprezentantem ZSRR. Przyjechał do Górnika i od razu wprowadził nową modę. Wtedy wszyscy wchodzili w korkach do szatni. To były takie czasy, że nikt nie myślał o tym, żeby ściągać buty. Prosto z boiska wchodzili, a to wiadomo, że się błota na nosiło. A Sasza Ogoljuk? Cyk klapeczki – dodaje.
Mistrz i spawacz
Po roku w Łęcznej, Ogoljuk przeniósł się na Białoruś. Trafił do Transmaszyna Mohylew, a stamtąd powrócił do Poligraftechniki Aleksandria. Jak dalej potoczyły się losy Saszy? W 1999 grał już w piłkę tylko amatorsko.
Mimo to z sukcesami. W latach 1999–2000 występował w Rodinie Krzywy Róg, z którą został mistrzem miasta. Dzięki czemu grał Pucharze Regionu Dnieporpietrowska. W latach 2004–2005 wrócił do futbolu. Przez sezon występował w przyfabrycznej drużynie Agłofabryki Krzywy Róg. Dziś firma nazywa się AreslporMytal. Jest to konsorcjum zajmujące się spawalnictwem i przetwórstwem metali. Nie wykluczony, że po zawieszeniu korków na przysłowiowy kołek, zaczął tam pracę.
Na tym ślad Saszy Ogoljuka się urywa. – Spotkałem go w Lublinie już kilka lat po odejściu z Górnika – wspomniał Banaszkiewicz. – Ale już wtedy chyba nie grał w piłkę – dodaje.
Mniej więcej w tym samym czasie w rezerwach Górnika grał Larbi Aniba. Być może ktoś z Państwa ma więcej informacji o Saszy Ogoljuku i Larbi Anibie? Mimo wielu prób nie udało się nam z nimi skontaktować.