Zapis całej rozmowy znajdziecie na naszym kanale YouTube.
Z czego jest Pan najbardziej zadowolony, a z czego nie do końca od początku pracy w Górniku Łęczna?
Na pewno jestem zadowolony z organizacji gry. Nie będę mówił dokładnie o wszystkich aspektach, żeby przeciwnikom nie ułatwiać gry. Na pewno w kontekście taktycznym wciąż są elementy do poprawy – gdy spojrzymy w tabelę razi liczba straconych przez nas goli. Wiosną chyba tylko jeden zespół stracił mniej bramek od nas. To cieszy. Jako mankament muszę wskazać małą liczbę strzelanych bramek. Problem leży przede wszystkim w kreowaniu sytuacji podbramkowych. Były mecze, w których tych okazji troszkę mieliśmy, lecz w niektórych występach tych sytuacji było zbyt mało. Mimo to potrafiliśmy mecz wygrać, np. 1:0.
Wynikało to m.in. z dobrej organizacji gry w defensywie, na co kładłem duży nacisk i jestem z tego zadowolony. Musimy jednak sobie poprzeczkę zawieszać coraz wyżej, a co za tym idzie kreować więcej sytuacji strzeleckich. Poza treningiem i meczem wpływ na progres w drużynie mają wzmocnienia i sprowadzanie jakościowych zawodników. Na pewno będziemy dążyć do tego by kadra była mocniejsza niż teraz, a rywalizacja na poszczególnych pozycjach w drużynie sprawiała byśmy wygrywali mecze.
To nie będzie długa przerwa, bo już po dwóch tygodniach ponownie wszyscy spotkamy się w Klubie. Jak przedstawia się plan przygotowań do nowego sezonu?
Rozpoczynamy (przygotowania – przyp. red.) na miejscu w Łęcznej najpierw od testów, a później przechodzimy do treningów. To potrwa mniej więcej ponad tydzień. Następnie wyjeżdżamy na zgrupowanie. Tam popracujemy już intensywniej. Mamy zaplanowane cztery sparingi. Rywali dobieraliśmy w ten sposób, by pierwszy sparingpartner był nieco łatwiejszy od pozostałych. Umówiliśmy mecze towarzyskie z drużynami z najwyższych klas europejskich. Nie mówię o ligach TOP5, ale to są naprawdę mocne zespoły. Cieszymy się, że będziemy mogli zmierzyć się z takimi rywalami. Jeżeli nic się nie zmieni to ostatni sparing zagramy tydzień przed rozpoczęciem rozgrywek w Łęcznej z Zorią Ługańsk.
Te przygotowania rozpocznie również nieco odświeżony sztab szkoleniowy. Pana asystentem nie będzie już trener Kamil Socha, który z powodów prywatnych musiał zrezygnować z pracy w Górniku Łęczna. Kto dołączy do sztabu?
Są w życiu rzeczy ważne i ważniejsze, rozumiem decyzję Kamila. Czasami piłka musi zejść na dalszy plan. W nowym sezonie w sztabie będzie jedna osoba więcej niż dotychczas. Cztery osoby w sztabie w profesjonalnym futbolu na tym poziomie to za mało. Dołączy do nas Tomasz Horwat, którego znam wiele lat. Poza tym wzmocni nas Daniel Rusek z akademii, którego już kilkukrotnie zapraszałem na treningi pierwszego zespołu. Dużo z nim rozmawiałem, jest to osoba z Łęcznej, więc bezpośrednio związana z klubem. Pozwoli nam to na skupienie się nie tylko na taktyce, ale też chcielibyśmy wprowadzać indywidualne treningi dla zawodników, niezależnie od ich wieku. Cieszę się, że klub wyraził zgodę na rozszerzenie ławki trenerskiej.
Nie da się ukryć, że kibice nie są zadowoleni z postawy Karola Podlińskiego. Jedna, lub według innych źródeł dwie bramki Karola w ciągu sezonu to nie zadowalający dorobek jak na napastnika. Co by trener im odpowiedział na takie zarzuty?
Kibic patrzy na to bardziej zerojedynkowo, bezpośrednio. Nie każdy zwraca uwagę na to, jaką Karol wykonuje pracę dla zespołu, jako trenerzy podchodzimy do tego nieco inaczej. Widać, że ciążyło to na nim, lecz muszę zaznaczyć że 3-4 pierwsze mecze w których zagrał pod moją wodzą, zwłaszcza mecz w Siedlcach, był w jego wykonaniu naprawdę dobry. Później jednak było widać, że zaczyna mu ciążyć to, że nie zdobywał bramek. Po bramce w Głogowie na treningach Karolowi wpadało praktycznie wszystko. Czasami tak bywa z napastnikami.
Karol to człowiek, który wkłada dużo zaangażowania podczas meczów. Głęboko w to wierzę, że w przyszły sezon będzie lepszy w jego wykonaniu. Dążymy też do tego, by rywalizacja na jego pozycji była spora, na czym skorzysta cała drużyna. Sprawia to też, że indywidualnie zawodnik potrafi wskoczyć na wyższy poziom. Mieliśmy pecha, bo Hubert Sobol złapał kontuzję, więc ta rywalizacja na napastniku była w końcówce sezonu mniejsza. Fajnie, że zadebiutował młody Żabiński. Myślę, że jest to chłopak z dużą przyszłością. Kibice bywają niecierpliwi. Gdy napastnik zacznie seryjnie zdobywać bramki, to wtedy sytuacja odwrócić się o 180 stopni. Futbol to są emocje i rozumiem fanów oraz ich oczekiwania. Liczymy się z ich zdaniem, ale podkreślę że czasami warto okazać komuś wsparcie, bo to może przynieść wymierne korzyści.
Pod koniec rundy otwarcie mówił trener o „zbyt krótkiej kołdrze” w kontekście składu, którym trener dysponował. Jakie pozycje Pana zdaniem wymagają wzmocnienia?
Może nie do końca chodzi o wzmocnienia, bo niektórych zawodników mamy naprawdę jakościowych. Mieliśmy bardzo mocne np. boki pomocy. Gdybyśmy mieli zmienników o podobnych parametrach, byłoby dużo łatwiej. Na poszczególnych pozycjach musi być dobra rywalizacja. Ci, którzy grają od pierwszych minut czują wtedy, że muszą jak najmocniej pracować nad sobą. Poza tym w sezonie są co najmniej 34 spotkania. Nie da się w każdym z nich zagrać bardzo dobrze. Trzeba mieć impuls w postaci ławki, na której siedzi zawodnik potrafiący odwrócić losy meczu.
Sama kadra, o czym już rozmawialiśmy, jest dobra jakościowo, lecz potrzeba nam więcej takich zawodników, by wzmocnić rywalizację w drużynie. Przykładem są np. środkowi obrońcy. Mamy trzech typowych dla tej pozycji zawodników, a trafił się mecz w którym dwóch z nich nie mogło wystąpić z powodu zawieszenia. Do meczu z Wisłą musieliśmy przystąpić bez Szymona Lewkota i Michała Pawlika – do tego zmierzam, brakuje odpowiedniej liczby zawodników na konkretnych pozycjach, zwłaszcza w przypadku zmian podczas meczów. Kadra musi być po prostu szersza, nie zawsze będziemy mieli tyle szczęścia, co do kontuzji, zawieszeń, itd.
Wiadomo, że przerwa w rozgrywkach to też taki okres, w którym do klubu nie tylko przychodzą nowi zawodnicy, ale to również moment pożegnań. W kontekście kilku naszych zawodników pojawiają się medialne doniesienia, że mogą zmienić latem otoczenie. Mawia się, że nie ma ludzi nie zastąpionych, ale czy odejście któregoś z nich będzie dla naszego zespołu wyjątkowo dużą stratą, głównie pod kątem Pana pracy jako trenera?
Nie chcę tu mówić o nazwiskach. Łatwo się mówi, że nie ma kogoś nie zastąpionego. No niby nie ma, ale na dzisiaj dysponujemy takim budżetem, że ściągniemy lepszego zawodnika i nie ma problemu. Tak to się dzieje w tych topowych klubach, ale i nawet one odczuwają brak pewnych zawodników. Jakość zawodnika, to jest jedno. Drugą rzeczą jest praca, którą wykonaliśmy i przychodzi w tym momencie zawodnik, który naszych zasad musi uczyć się od nowa. Zawsze musi upłynąć jakiś czas, zanim on to zrozumie, zawsze są później jakieś nieporozumienia na boisku, szczególnie na linii taktycznej. Pewne rzeczy wychodzą jako nawyki z poprzedniego klubu, czy wymagań poprzedniego trenera. Potrzeba na to czasu. Idealnie jest kiedy zostają wszyscy najlepsi i do tego dokupujesz takich zawodników, którzy podnoszą jakość zespołu. Tak się niestety nie da.
Nie chcę mówić nazwisk, ale łatwo się domyślić, kto może odejść, ale tak naprawdę, to poza Siergiejem Krykunem, któremu kończy się kontrakt i którego na pewno byśmy chcieli, żeby został, ale wiem, jakie to jest trudne w tym momencie. Pozostali zawodnicy, którzy odgrywają kluczową role, mają ważne kontrakty. Oczywiście są zawody, którzy wracają, a część z nich sporo grała. To są ważni zawodnicy, ale na pewno nie stanowili w każdym meczu o obliczu zespołu. Nie ukrywam, że co najmniej jednego z nich chciałbym zostawić, ale nas nie stać na to, żeby wykupić takiego zawodnika czy pokrywać jego kontrakt, jeśli są zawodnikami z Ekstraklasy.
Wspomnieliśmy już wcześniej, że te 120 dni pobytu w Górniku Łęczna to był bardzo intensywny okres, ale czy miał trener czas na poznanie bliżej miasta czy też okolic, ogólnie Lubelszczyzny?
Oj, nie było zbyt wiele czasu na to. Może jakiś jeden dzień czy dwa dni się trafiły, w których mogłem poznać okolicę. Pojechałem nad okoliczne jeziora. To było w chwili, gdy już wiedzieliśmy że się utrzymamy. Wcześniej nie miałem czasu na swobodne zwiedzanie Lubelszczyzny. Trochę żałuję, bo kiedyś powiedziałem sobie, że chciałbym to w sobie zmienić – gdziekolwiek nie pracowałem jako trener, to za mało zwiedzałem rejony, w których wówczas mieszkałem. Myślę, że odstresowanie się jest bardzo ważne i zauważyłem to właśnie po powrocie ze wspomnianego jeziora.
Byłem tam dwukrotnie, raz samemu a drugi raz z żoną. Za każdym razem po powrocie do domu czułem się znacznie lepiej. Postaram się na pewno wykorzystywać wolne chwile na odkrywanie uroków Lubelszczyzny. Wiem, że to piękny region bo czytałem sporo o tym miejscu i kojarzę charakterystyczne dla niej miejsca. Wstydem byłoby mieszkać tu i nie odwiedzić najciekawszych miejsc.