Na zakończenie obozu w Antalyi rozmawialiśmy z trenerem Górnika Łęczna Kamilem Kieresiem, który podsumował tureckie zgrupowanie. – Obóz miał za zadanie sprawdzić, czy nasza jedenastka nadal jest tą jedenastką z końcówki rundy, ale również chodziło o to, żeby znaleźć plan B – powiedział szkoleniowiec zielono-czarnych. Zapraszamy do lektury całości.
Jak by trener mógł podsumować te blisko dwa tygodnie które nasz zespół spędził w Turcji?
Obóz zamyka czterotygodniowy okres pracy. Dwa tygodnie pracy w Polsce, które były dość mocno objętościowe i intensywne, oraz kolejne dwa tutaj na obozie. W Turcji był to przede wszystkim cykl sparingowy. Były to kluczowe elementy, które rozkładały się co 3-4 dni ale też dwa momenty motoryczne, które były przedłużeniem pracy wykonanej w Polsce. W to wszystko włączyliśmy elementy taktyki, bo takich treningów taktycznych też były sporo.
Myślę, że ważne są sparingi które były progresywne. Kiedy tutaj przylecieliśmy kilku zawodników nie miało jeszcze występów po tym pierwszym sparingu w kraju, było kilka chorób i stopniowo docieraliśmy do tej jedenastki, która kończyła sezon i która wygrywała mecze. Progresywnie udawało się poprzez te sparingi odbudować taktykę i świadomość zespołu. Myślę, że do meczu z Wartą Poznań będzie jeszcze co wygładzać z tych sparingów, ale udało się zbudować fundament taktyczny i jest on optymistyczny.
No właśnie. Za nami 4 sparingi w Turcji. Czy jest trener z nich zadowolony, a jeśli tak, to który był najbardziej wartościowy pod względem szkoleniowym?
Myślę, że finał tego zgrupowania, czyli dzień w którym rozegraliśmy dwa sparingi z Fc Prishtina i Fk Novi Pazar. Była okazja sprawdzić zawodników w szerszym wymiarze czasowym 90 minut, chociaż niektórzy z nich zagrali tylko 45 minut. W drugim sparingu grała jedenastka, która się wyklarowała w końcówce sezonu i to jest obecny trzon naszego zespołu. Oceniam te sprawdziany na plus. Organizacja gry, tempo budowania akcji i sytuacje które stworzyliśmy. Pierwszy czwartkowy sparing (z Fc Prishtina – przyp. red.) to wkomponowywanie nowych zawodników, tych którzy wracają po kontuzjach i tych, którzy bezpośrednio walczą o miejsce w jedenastce. Był tam progresywny moment, szczególnie początek, gdzie mocno pressingiem usiedliśmy na rywalu, a to pozwoliło objąć prowadzenie i kontrolować mecz w dalszym przebiegu.
Za nami finalny etap przygotowań, czy trener jest z niego zadowolony?
Jestem zadowolony. Ten okres czterech tygodni przygotowań był rozpisany dużo wcześniej i mieliśmy pewien plan, jak go realizować. Wiadomo, że na miejscu są czynniki takie jak pogoda czy ogólne pojęta organizacja taka jak dostęp do siłowni i boisk. W tej kwestii zakłóceń nie było. Na bieżąco wraz z moim sztabem, tj. trenerem Orszulakiem, Prusakiem i Mackiem siadaliśmy, analizowaliśmy i dokonywaliśmy bieżących korekt. Te korekty były istotne tak w 10% w skali tego, co sobie zaplanowaliśmy. Ale tak zazwyczaj się pracuje, na bieżąco ogląda się zespół i te poprawki są istotne.
Mamy kilka dni do prawdziwego sprawdzianu, czyli meczu z Wartą Poznań. Czy ma trener już w głowie tą wyjściową jedenastkę?
Jest jeszcze jeden sparing, w którym będziemy starali się sprawdzić kolejne warianty, które pomogą nam korzystać z tej kadry (rozmowa odbyła się jeszcze w Turcji przed odwołanym sparingiem z Motorem Lublin – przyp. red). Trzeba zaznaczyć, że układ taktyczny i personalny, który utworzył się w końcówce rudny jest po części nowy. Pierwsze dwa tygodnie w Polsce nie były poświęcone na wypracowanie elementów taktycznych i w Turcji trzeba było to przypominać. Obóz miał za zadanie sprawdzić, czy nasza jedenastka nadal jest tą jedenastką z końcówki rundy, ale również chodziło o to, żeby znaleźć plan B. W sezonie różne sytuacje mogą się wydarzyć i ten drugi plan w formie nazwisk innych zawodników trzeba mieć w głowie.
Całe szczęście podczas obozu i całego okresu przygotowawczego poważne kontuzje nas omijały. Bez treningów przez pewien okres był jedynie Maciej Gostomski, a z obozu wcześniej wyjechał Kamil Pajnowski.
Trzeba pochwalić nasz sztab medyczny, za to jak funkcjonował i że sprawnie to wszystko wyglądało. Wspólnie podsumowaliśmy, że choroby i drobne kontuzje się zdarzały, tak jak to ma miejsce w codziennej pracy. Kamil Pajnowski był jedynym zawodnikiem, który opuścił zgrupowanie, ale był to uraz, który gdzieś się za nim ciągnął. Poza tym sztab medyczny stanął na wysokości zadania i jeśli chodzi o kontuzje i choroby, to nieźle sobie poradziliśmy.