Szkoleniowiec Górnika Łęczna podsumował mecz z Arką Gdynia na konferencji prasowej.
W jakimś stopniu dla obu zespołów to spotkanie było niewiadomą. Dla obu zespołów było to też pierwsze spotkanie z naturalną murawą. Zarówno Arka jak i jak Górnik są w trakcie okresu przygotowawczego. Boisko grząskie, ciężkie. Nie ułatwiało gry.
Przyjechaliśmy do Gdyni kontynuować naszą przygodę w pucharze. Chcieliśmy awansować, piąć się dalej w tych rozgrywkach. Żałujemy, że się nie udało. Mecz globalnie był wyrównanie. Na pewno arka miała więcej strzałów. My też mieliśmy swoje sytuacje: strzał Bartka Kalinkowskiego, uderzenie Bartosza Śpiączki czy dośrodkowanie Stasiaka.
Na pewno pokazaliśmy determinację. Straciliśmy bramkę i odrobiliby. Obraliśmy taką, a nie inną strategię ze zmianami. Wiadomo, że musi grać dwóch młodzieżowców, co utrudnia manewrowaniem składem. Druga połowa nie obfitowała w okazje z różnych stron. Dużo gry było w środkowej strefie. Arka spychała nas do niskie pressingu.
Wprowadziliśmy na boisku Serhija Krykuna. Zszedł Paweł wojciechowski, a w jego miejsce, na „dziesiątce” grał Aron Stasiak, Bardzo szybki Krykun – tu szukaliśmy okazji, żeby ukuć Arkę. Już w pierwszej sytuacji urwał się obrońcom i rykoszet zatrzymał piłkę.
Powiem szczerze: zmiany, które miałem zostawiłem na dogrywkę. Dlatego ta bramka nas irytuje. Stracona w newralgicznym momencie. I przede wszystkim po rzucie z autu. Piłka spada nad przed pole. Nigdy z obrońców nie jest w stanie jej wybić i tracimy gola.
Musimy przełknąć gorycz porażki. Pierwszy mecz o stawkę w 2021 przegrywamy. Musimy wyciągnąć wnioski. Mecz z GKS-em Bełchatów już za dwa ty. Zostaje nam dobrze przygotować się do inauguracji pierwszej ligi