Do 71 minuty Górnicy prowadzili w spotkaniu z GKS-em Katowice 2-0. Niestety nie udało się utrzymać wyniku i ostatecznie mecz zakończył się remisem 2-2. Bramki dla Zielono-Czarnych zdobyli Damian Gąska i Sergiej Krykun.
Poprosimy na początku o krótkie podsumowanie, jak to wyglądało z perspektywy boiska, bo wydawało się, że pierwsza połowa zagrana na piątkę, druga zaś na dwójkę.
W pierwszej połowie prowadziliśmy grę, mieliśmy wszystko pod kontrolą, czy staliśmy w niskim pressingu, czy wszyscy wychodziliśmy wyżej, to zbieraliśmy drugie piłki i w tą piłkę graliśmy – to najważniejsze. W drugiej połowie początek był okej, a później schodzimy na 16-metr i się bronimy. Nie wiem w ogóle dlaczego stanęliśmy w obronie. Próbowaliśmy atakować, ale wychodziło to to tylko tak, że była „piłka-strata”, GKS Katowice tylko się tym napędzał. Dostaliśmy dwie bramki tylko dlatego, że się cofnęliśmy. Oni łapali pewność siebie, a my w dół. To były dwie różnie połowy, nie możemy tak grać.
Tym bardziej, że chyba można było przewidzieć taki scenariusz, że GKS od początku drugiej połowy rzuci się do odrabiania strat i będzie szukał swojej szansy na złapanie kontaktu. No i tak też się stało. Trener Górak wprowadził w przerwie 3 nowych zawodników i jego plan wypalił.
Nie wiem jaki mieli plan, na pewno chcieli gonić wynik, ale my zrobiliśmy najgorszą rzecz, że stanęliśmy w obronie. Tylko staliśmy i czekaliśmy, żeby strzelili nam te bramki. Zamiast wyjść wyżej i grać to samo, co w pierwszej połowie, to nie szanowaliśmy piłki i ich napędzaliśmy swoimi stratami. Nie szliśmy tak jak w pierwszej połowie do przodu, nie byliśmy jednością. Dostaliśmy dwie bramki, mamy remis, a mogliśmy prowadzić grę i to utrzymać.
Może uwierzyliście, że ten mecz jest już wygrany.
Nie wiem jak inni, ale ja wiem, że to tak nie jest. Już takie mecze grałem i przegrywałem, więc najgorzej jest tak pomyśleć. Będziemy to analizować, dlaczego cofnęliśmy się do obrony i to było najgorsze, co mogliśmy zrobić.
Rozumiem, że nie były to ustalenia z szatni w przerwie, żeby kontrolować grę przez wycofanie i czekanie na kontrę.
Nie były to nasze ustalenia. Na początku też graliśmy nisko, ale też wychodziliśmy wyżej. Teraz stanęliśmy nisko, jakbyśmy tylko czekali. To nie był nasz plan, nie wiem dlaczego tak się stało. Będziemy to analizować i o tym rozmawiać, żeby to się już nie zdarzało. To najgorsze co mogliśmy zrobić, czekać aż strzelą nam te bramki. Dostajemy z rożnego i prostopadłą z 30 metrów, nie możemy do takich sytuacji dopuszczać.
Na pewno w tym kontekście ten punkt nie jest satysfakcjonujący.
Prowadzisz 2-0 i w końcówce dostajesz dwa „gongi”, to remis bardziej dla nich. Dla mnie to trochę przegrana. Szanujemy ten punkt na pewno, bo wszystko się przyda, ale 3 punkty powinny zostać w Łęcznej i my powinniśmy szczęśliwi wracać do domu.
Na koniec spytam o atmosferę w szatni, bo schodziliście z mocno spuszczonymi głowami, nie trudno się dziwić po takim meczu, ale czy generalnie jest optymizm w drużynie, bo teraz wszystko nie układa się tak, jak byście chcieli.
Jak byśmy schodzili szczęśliwi, to jak by to wyglądało. Prowadzimy mecz w pierwszej połowie, dostajemy dwie bramki i nie możemy być szczęśliwi z tego powodu. Traktujemy to trochę jak porażkę, bo mogliśmy dotrzymać te 2-0 i grać spokojnie, szanować piłkę. Szanujemy ten remis, ale nie możemy być z tego powodu szczęśliwi.