– Znaliśmy wynik w spotkaniu Polonii z ŁKS-em i podchodziliśmy do starcia z Wisłą z wiarą w to, że możemy zwyciężyć. Bardzo dobrze rozpoczęliśmy to spotkanie. Było widać ogromne zaangażowanie i dobre nastawienie mojego zespołu. Mieliśmy plan na ten mecz, który realizowaliśmy. Szkoda straconej bramki, ponieważ na swój sposób nas zabolała. Sądzę, że w tej sytuacji był spalony, ale to jest tylko moje zdanie. Wróciliśmy do meczu, jednak piękny gol Wisły na 2:1 znów pokrzyżował nam plany. Później zmierzaliśmy do dramatycznej końcówki, co nam się udało. Przy remisie zabrakło nam czasu, żeby powalczyć o trzecią bramkę. Sądzę, że w tym spotkaniu z obu stron było widać jakościowych zawodników z dobrym nastawieniem. Wisła miała bardzo mocny środek pola, a z przodu walczył Łukasz Sekulski. Obie drużyny prezentowały otwartą piłkę, a fazy, w których znajdowaliśmy się w głębokiej defensywie wynikały z wysokiej jakości zawodników Wisły. Doskakiwaliśmy również wysokim pressingiem do rywali, którzy wraz z upływem spotkania przestali rozgrywać akcje od tyłu, szukając długich zagrań. Naszym planem nie była jedynie gra z kontrataku, ale chcieliśmy być aktywni i doskakiwać wyżej. Gdy znajdowaliśmy się w niskiej obronie, to mieliśmy okazje do wychodzenia z kontrami. Kilka razy wyszliśmy z takimi atakami, lecz te akcje nie zakończyły się strzałami. Uważam, że ten mecz spełnił oczekiwania, ale po ostatnim gwizdku żadna z drużyn nie może być zadowolona. Chciałbym podziękować zawodnikom, ponieważ uważam, że to było bardzo dobre spotkanie w ich wykonaniu – stwierdził trener zielono-czarnych.
– Podsumowując cały sezon liczyliśmy na więcej. Natomiast trzeba również przyznać, że w kluczowych momentach trapiły nas kontuzje, przez które traciliśmy istotnych zawodników. To dało o sobie znać w kontekście jakości. Nie mam tutaj na myśli wyjściowego składu, który był mniej więcej taki sam. Natomiast należy pamiętać o zmianach, które często naprawdę dużo dają. Zresztą mecz z Wisłą kończyliśmy z dwoma zawodnikami z rocznika 2005 i jednym piłkarzem z rocznika 2004. Sądzę, że na dłuższą metę ten zespół dysponuje potencjałem. Jestem smutny i niezadowolony, ponieważ mieliśmy apetyt na wyższe pozycje. Przed sezonem nikt tego od nas nie oczekiwał. Byliśmy skazywani na grę o utrzymanie, a koniec końców walczyliśmy o baraże, dlatego podsumowanie tych rozgrywek może być bardzo pozytywne. W ostatnim sezonie mieliśmy swoje perypetie związane z finansami. Trzeba pochwalić chłopaków, ponieważ bardzo długo wytrzymywali, za co trzeba im podziękować. Robili wszystko, aby piłka nadal była w grze i mam nadzieję, że wszystko się wyprostuje w tej kwestii. Zawodnicy usłyszeli ode mnie wielkie podziękowania i patrzymy pozytywnie w przyszłość – dodał Pavol Stano.