Jestem bardzo zły po tym starciu. Spotkania z ŁKS-em i Polonią mogły stanowić powód do optymizmu. W stolicy przez całą drugą połowę graliśmy w dziesiątkę, a mimo to prezentowaliśmy się bardzo dobrze. Mecz ze Zniczem miał dwie twarze. Kluczowym momentem było zejście z boiska Branislava Spacila. Przed tą wymuszoną zmianą czuliśmy się mocni w kontrataku. Przez zawieszenia za kartki oraz kontuzje wyszliśmy na to spotkanie w bardzo ofensywnym składzie. Wierzyłem w zawodników, którzy znaleźli się w wyjściowej jedenastce. Sądzę, że pierwsza bramka dla przeciwników przyczyniła się do utraty pewności siebie. W tej sytuacji doszło do zagrania piłki ręką, ale po lekkim rykoszecie i odbiciu futbolówki od brzucha. Pozycja samej ręki była naturalna. Wraz z upływem czasu traciliśmy ten mecz. Przeprowadzone zmiany nam nie pomogły. W końcówce mieliśmy jeszcze okazje do zdobycia bramki, ale uważam, że to nie byłoby sprawiedliwe. Nie byliśmy w tym pojedynku drużyną, która mogłaby wygrać ani może nawet zremisować. Nie ma co szukać wymówek, po prostu zabrakło nam jakości. Trzeba się z tym zmierzyć i przygotować na kolejne mecze. Z pewnością potrafimy grać lepiej. Absolutnie nie jestem zadowolony z tego spotkania. Jeśli nie będziemy pracowali tak, jak pracowaliśmy do tej pory, to nie pójdziemy w dobrym kierunku. Mam nadzieję, że to był wypadek przy pracy i w kolejnych spotkaniach zobaczymy takiego Górnika, jakiego chcielibyśmy oglądać. W trakcie sezonu zdarzają się gorsze mecze i ten ze Zniczem do nich należał
Jeśli chodzi o kontuzję Branislava Spacila, to ma problemy z barkiem. Musi przejść odpowiednie badania, po których będziemy wiedzieli jak poważny jest ten uraz. Ten bark dokuczał mu już w przeszłości i mam nadzieję, że kontuzja nie wykluczy go z gry na długo. Jest bardzo ważnym zawodnikiem Górnika. Ma w perspektywie reprezentowanie Słowacji na młodzieżowych mistrzostwach Europy, dlatego byłoby bardzo szkoda.
W ostatnim czasie przydarzyło nam się w zespole trochę problemów zdrowotnych. Natomiast kontuzjowani zawodnicy powoli dochodzą do siebie. Większe zamieszanie było spowodowane zawieszeniami za żółte kartki. Nie mogliśmy skorzystać z trzech środkowych obrońców. W związku z różnymi absencjami dysponowaliśmy mniej ograną ławką. Natomiast to nie jest żadne wytłumaczenie.
Mieliśmy problem ze zbieraniem drugich piłek. Bezpośrednie pojedynki fizyczne też nie wyglądały najlepiej. To że często rozgrywamy dwie różne połowy jest dosyć złożonym problemem. Przyczyną takiego stanu rzeczy na pewno nie są kwestie dotyczące kondycji. Gdy zaczynamy dobrze, a przeciwnik w trakcie meczu zmienia swoje nastawienie, to z pewnością moglibyśmy lepiej reagować na te roszady. Natomiast jeśli początek jest gorszy w naszym wykonaniu, to też potrafimy odmienić losy meczu w drugiej części. Myślę, że interakcja pomiędzy trenerem a zespołem musi być lepsza w takich sytuacjach.
Po ostatnim meczu z Wisłą, w którym odnieśliśmy zwycięstwo przed własną publicznością mówiłem o tym, że krakowska drużyna dysponuje ogromną jakością i zakończy rywalizację w czubie tabeli. Już raz ich pokonaliśmy, więc jesteśmy w stanie zrobić to po raz drugi. Musimy zagrać na granicy swoich możliwości. Jedziemy do Krakowa po to, żeby wywalczyć trzy punkty. W taki sposób nastawiamy drużynę i z taką myślą wyjdziemy na ten mecz.