Warto w tym miejscu wspomnieć, że ostatni trzej rywale Górnika plasują się w dolnych rejonach tabeli. Natomiast w najbliższy weekend Macieja Gostomskiego i spółkę czeka bardzo poważny sprawdzian, bo do Łęcznej przyjedzie zajmująca pierwsze miejsce w tabeli Lechia Gdańsk.
W rundzie jesiennej zielono-czarni wywalczyli na wyjeździe remis, ale u siebie będą chcieli powalczyć o pełną pulę. Do starcia z liderem będą musieli podejść jednak bez kontuzjowanych obrońców – Jonathana de Amo i Marcina Grabowskiego. O ile powrót do treningów Hiszpana wydaje się kwestią kilkunastu dni o tyle sezon dla drugiego z defensorów dobiegł końca (kontuzja naderwanie więzadeł krzyżowych).
Z powodu urazu Grabowskiego miejsce na lewej obronie zajął Ilkay Durmus. Choć Turek ma obecnie więcej zadań defensywnych to właśnie on strzelił w Sosnowcu rzut karny dający jego drużynie komplet punktów. Teraz wraz z kolegami przyjdzie mu zmierzyć się ze swoją byłą drużyną. – Cieszę się, że będę mógł zobaczyć stare twarze i porozmawiać z nimi. Poza tym jest to dla mnie normalny mecz, w którym tam samo jak w pozostałych liczą się tylko trzy punkty – zapewnia Turek. – W drużynie panuje dobra atmosfera. Jesteśmy w dobrych humorach i po prostu nie możemy doczekać się kolejnych spotkań. Czekają nas teraz ważne tygodnie i mecze, ale jesteśmy tego świadomi. Nakręca nas to do jeszcze większej pracy – dodaje Durmus.
Trudno nie zgodzić się z piłkarzem Górnika. Łęcznianie, którzy zajmują obecnie czwarte miejsce mają jeszcze szansę na włączenie się w walkę o bezpośredni awans (aby tak się stało trzeba jednak pokonać Lechię), ale z drugiej strony w tabeli panuje taki ścisk, że każde ewentualne potknięcie może zepchnąć ich poza strefę barażową. Dlatego też sobotnie spotkanie może okazać się kluczowe w kontekście całego sezonu.
Początek spotkania w Łęcznej zaplanowano na godzinę 17.30. Piłkarze Górnika mocno liczą na wsparcie swoich kibiców. Bilety na mecz z Lechią wciąż można kupować przez internet, a także w salonikach prasowych sieci Kolporter. Wejściówki będą dostępne także w kasach stadionu w dniu meczu.
Bartosz Surman / Dziennik Wschodni