— Górnik nie ma stylu? Zawsze znajdą się malkontenci. Punktujemy to na boisku. Dwie stracone bramki, żadnej porażki i trzecie miejsce w tabeli. Awans? Skoro tak źle gramy to, jak możemy celować w awans — mówił przekornie Piotr Sadczuk, prezes Górnika Łęczna, który był gościem porannej rozmowy Radia Centrum.
— Trzecie miejsce w tabeli, tylko dwie stracone bramki. Ten wynik może cieszyć.
— I cieszy. Fajnie się wstaje rano. Fajnie się idzie do pracy przy takiej atmosferze. To miłe zaskoczenie, bo trzeba pamiętać, że jesteśmy beniaminkiem.
— Ten wynik może cieszyć tym bardziej że w Łęcznej przegrał spadkowicz z Ekstraklasy – Arka Gdynia i uległ zespół, który walczył o awans na ten poziom, czyli Miedź Legnica.
— Ostatni tydzień był dla nas ciężki. Remis z Widzewem, zwycięstwo z Arką i Miedzią Legnica wyszarpane w ostatniej akcji meczu. To było duże wyzwanie pod względem motorycznym. Widać, że zespół jest dobrze przygotowany. I to widać nie tylko po wynikach. Ten ostatni tydzień był bardzo pozytywny dla Górnika Łęczna.
— Tym bardziej może to cieszyć, że zespół ma za sobą przebytą kwarantannę.
— Trzeba też pamiętać, że w Fortuna 1. Lidze nie ma słabych rywali. Rzeczywiście, spędziliśmy kilka dni na kwarantannie, więc nadchodzące mecze były trudnym wyzwaniem. Ale mamy doświadczenia z przełomu marca i kwietnia, gdzie lockdown był dużo dłuższy. Bazowaliśmy na wiedzy nabytej w tamtym okresie i przekuliśmy to na ostatnią sytuację. Praca sztabu trenerskiego pokazuje, że idziemy w dobrą stronę. Teraz znowu mamy przerwę spowodowaną koronawirusem. Na szczęście mecz z Puszczą został przełożony, a nie odwołany (Pozytywne przypadki w drużynie z Niepołomic – przyp. red.).
— Górnik to dobra gra w obronie. Tylko dwie stracone bramki, ale jest też druga strona medalu. Co powiedziałby pan tym osobom, które zarzucają Górnikowi brak stylu?
— Zawsze się znajdą malkontenci. Punktujemy to na boisku. Wbrew wielu opiniom z Arką Gdynia zagraliśmy bardzo dobry mecz. Jesteśmy po kwarantannie. Gramy trzy mecze w ciągu tygodnia. Efekt jest bardzo dobry. Nie chcę szukać usprawiedliwień na siłę, ale poczekajmy jeszcze chwilę i ten styl przyjdzie. Świetnie broni Maciej Gostomski. Straciliśmy tylko dwie bramki. Tu słowa uznania należą się dyrektorowi sportowemu – Velko Nikitiovicovi, który ściągnął Maćka do nas.
Słyszę, zarzuty, że mamy doświadczoną linię obrony. Że już mają za dużo wiosen na karku. A spójrzmy na wyniki. Dwie stracone bramki. Zero porażek. Nie patrzymy, ile mają lat, tylko ile dają drużynie.
— Co dalej? Apetyt rośnie w miarę jedzenia, tak więc czy Górnik celuje w awans?
— Skoro tak słabo gramy to, jak mamy celować w awans? Postawiliśmy sobie jasny cel. W rundzie jesiennej budujemy pozycje w tabeli, która będzie wyznacznikiem pracy w dalszej części sezonu. Taką samą strategię objęliśmy w II lidze i tam to przyniosło efekty. W zimie będziemy podejmować decyzję o tym, jak możemy pomóc drużynie, żeby wynik sportowy był jak najlepszy.
— W tym sezonie można cokolwiek planować? Rozgrywki są bardzo szarpane, nieregularne, a koronawirus atakuje każdego.
— Trudno stawiać sobie cele długoterminowe. Żyjemy z miesiąca na miesiąc. Z meczu na mecz. W naszym przypadku przynosi to efekty. Niestety, musimy się dostosować do takiej sytuacji. Zarządzanie w tym okresie jest trudne, ale mamy swoje doświadczenie i czerpiemy z niego. Trzymamy się reżimu sanitarnego. Komunikacja w zespole jest bardzo dobra. Prezes jest tak dobry, jak ludzie, który go otaczają. Ruszyliśmy też mocno z marketingiem, co z pewnością zauważyli kibice. Idziemy do przodu na tyle, na ile pozwala nam sytuacja zdrowotna w kraju.
— Cała ta sytuacja nie sprawia przypadkiem, że liga jest niesprawiedliwa?
— Sytuacja jest, jaka jest. Liga jest kryzysowa i trzeba się w niej odnaleźć. Tak wszystko planujemy, żeby wyglądało to dobrze. Niestety, my dwa tygodnie nie graliśmy, a w ostatnim czasie mieliśmy trzy mecze. Trzeba umieć się, dostosować do tego. Górnik chce grać. Żyjemy w takich czasach, ale chcemy grać jak najdłużej. Jak nie będzie piłki to, co nam pozostanie? Siedzenie w domu i marudzenie. Przestrzegamy reżimu sanitarnego i jesteśmy dobrej myśli. Żałuje, że nie ma kibiców, bo jestem przekonany, że wraz z wynikami frekwencja by rosła.
— Na koniec chcę zapytać o zimowe okienko transferowe. Jeszcze trochę czasu przed nami, ale dobre transfery planuje się z wyprzedzeniem.
— Przede wszystkim mamy dobre letnie okienko transferowe. Doszedł do nas świetnie sprawujący się bramkarz Maciej Gostomski. Doszedł Sergiej Krykun, który ostatnio pauzował za czerwoną kartkę, ale już jest do dyspozycji sztabu trenerskiego. Jest Karol Struski – nasz wychowanek wypożyczony z Jagiellonii Białystok. Świetnie w komponował się w zespół. Teraz wraca po kontuzji drugi młodzieżowiec – Michał Goliński i nie będzie miał łatwo wejść z marszu do zespołu.
Zima to trudne okienko transferowe, bo z reguły są to piłkarze, którzy nie sprawdzili się lub nie dostali się do innych klubów. Dyrektor Nikitović wraz z trenerem Kieresiem uważnie obserwują wielu zawodników. Jeżeli będzie ciekawy piłkarz, który może okazać się realnym wzmocnieniem, to jestem otwarty na rozmowy, ale na pewno zimą nie przyjdzie dziesięciu zawodników. Myślę jednak, że zdążyliśmy przyzwyczaić kibiców tym, że w okienkach transferowych nie robimy rewolucji.