W 15. kolejce Fortuna I Ligi Górnik przegrywa 2:1 ze Stomilem Olsztyn. Zielono-Czarni grali od 38. minuty bez Bartosza Śpiączki, który został ukarany czerwoną kartką. – Nie wiem na ten moment czy ze swojej winy, ale na pewno nas to osłabiło – mówi Kamil Kiereś.
– Nie udał się nam wyjazd do Olsztyna. Parę dni temu wygraliśmy w dobrym stylu z ŁKS-em i chcieliśmy przywieźć trzy punkty. Wydarzenia na boisku zdecydowały o wyniku. Bardzo dobrze weszliśmy w to spotkanie. Już w trzydziestej sekundzie uderzyliśmy w słupek – tłumaczy szkoleniowiec Zielono-Czarnych.
Od początku podopieczni trenera Kieresia zaatakowali z pełnym animuszem. – Mieliśmy zdecydowaną przewagę w pierwszych dziesięciu sekundach. Szukaliśmy prostopadłych piłek. Niestety, obrońcy zawsze się asekurowali. Do przerwy to, co działo się złego w naszej grze defensywnej, to brak zabezpieczania po lewej stronie i właśnie w taki sposób straciliśmy bramkę. Napastnik niepilnowany i przegrywamy 0:1 – opowiada Kiereś.
Chwilę przed przerwą sędzia wyrzucił z boiska Bartosza Śpiączkę, który agresywnie ruszył w kierunku Wojciecha Łuczaka. – Nasz zawodnik dostał czerwoną kartkę. Nie wiem na ten moment czy ze swojej winy, ale na pewno nas to osłabiło – mówi trener Górnika.
Jak zmieniła się drużyna, która musiała odrobić wynik, grając jednego zawodnika mniej. – W przerwie zbudowaliśmy zdecydowany plan. Przeszliśmy na ustawianie 1-3-4-2 i daliśmy sygnał, ze nie zamierzamy się bronić. Nie rozumiem decyzji sędziego odnośnie nieuznanej bramki. Potem znów błąd bramkarza i nie wykorzystaliśmy tego. Mieliśmy chrapkę nie tylko, żeby bronić tego remisu, ale i na zwycięstwo.
– Pusty przelot. Na razie wyjazd są dużo grosze niż mecze u siebie. Musimy coś z tym zrobić – kończy Kiereś.