Kamil Kiereś nie jest już trenerem Górnika Łęczna. Szkoleniowiec zielono-czarnych złożył rezygnację z pełnionej funkcji. O szczegółach tej decyzji oraz przyszłości klubu podczas konferencji prasowej wypowiedzieli się były trener Górnika oraz prezes zarządu Piotr Sadczuk
Piotr Sadczuk: Jestem bardzo zaskoczony decyzją trenera. Pewnie sam trener powie o tym więcej. Bardzo szanuję jego decyzje. Chciałem trenerowi podziękować za te prawie 3 lata spędzone w Górniku Łęczna. To był pierwszy trener, którego wybrałem i zaakceptowałem z dyrektorem sportowym. Cały czas mieliśmy plan taki, żeby z każdym trenerem, który przyjdzie do Górnika pracować długofalowo. Nie chcieliśmy, żeby był to krótki epizod jak ma to miejsce w innych klubach, czy wcześniej w Górniku. Jestem przekonany, że trener miał ogromne wsparcie w zarządzie i pewnie byłoby tak nadal.
Nie chodziła mi po głowie zmiana trenera, ani to by w ten sposób polepszać nasze wyniki. Jeszcze raz podkreślam, że szanuje decyzje trenera i bardzo dziękuję za te niecałe 3 lata. Osiągnęliśmy mnóstwo sukcesów. To co Pan zrobił dla Górnika Łęczna i dla nas wszystkich zasługuje na wielkie słowa podziękowania i ogromny szacunek. Dwa awanse z rzędu: z drugiej ligi do pierwszej, a potem do Ekstraklasy – do tego ćwierćfinał Pucharu Polski. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że Kamil Kiereś był prawdopodobnie najlepszym trenerem w historii Górnika Łęczna. Dlatego jeszcze raz dziękuję za współpracę, która zawsze była profesjonalna, jasna i czytelna. Wspólnymi siłami udawało nam się zażegnywać różne problemy. Czasami nasze zdania się różniły, ale zawsze miało to miejsce w profesjonalnym.
Kamil Kiereś: Dziękuję panie prezesie za te słowa. 3 lata współpracy, która na linii prezes – wiceprezes – dyrektor sportowy była bardzo profesjonalna i wspierająca. Wspólnie potrafiliśmy pokonywać wiele trudnych momentów. Chcę się odnieść do tego, dlaczego podjąłem taką decyzję. Pracujemy tu 3 lata, współpraca opiera się na tym, że ciśniemy maksymalnie, staramy się przede wszystkim stawiać na wynik, który jest podstawową rzeczą, namiastką tego co robi klub i w jakim kierunku podąża, co się udawało. Zawsze stawiam sobie wysokie cele. Przychodząc tutaj w pierwszym sezonie ustanowiłem sobie cel, jakim były dwa punkty na mecz i starałem się tego trzymać. W drugim sezonie, chociaż takich założeń nie było, to bardzo długo je realizowaliśmy, bo do 20 kolejki mieliśmy 40 punktów i w takim kierunku podążaliśmy. W tym sezonie, mimo że wiele osób po awansie mówiło, że nie nadajemy się na Ekstraklasę, to udowodniłem swoją pracą z zawodnikami. Często mówiłem im, że choć nie możemy równać się z Pogonią Szczecin, Lechem Poznań czy innymi drużynami, to mamy też swój potencjał, jesteśmy w stanie tworzyć wspólną relację, możemy robić odpowiednie rzeczy na boisku i tworzyć na nim monolit poprzez organizację, taktykę, odpowiedni mental. Dzięki temu jesteśmy w stanie coś zdziałać, co udowodniliśmy na przełomie listopada i grudnia, gdzie rozegraliśmy 14 spotkań, w tym dwa pucharowe, a tylko trzy razy odnieśliśmy porażkę.
Coś niedobrego dzieje się z nami od czterech, pięciu tygodni. Stawiam sprawę uczciwie i często do prezesa mówię, że nie lubię być w klubie darmozjadem i sam od siebie oczekuję, że wszystko musi być poparte wynikiem. W meczu z Pogonią oglądaliśmy obraz drużyny, która oddaje walkę o utrzymanie walkowerem. Sparing z Resovią Rzeszów też bardzo słabo wyglądał. Ja w tej chwili tez, idąc taką długą drogą, mam w tym wszystkim mental, energię, która się wyczerpała, poczułem ścianę.
Dziękuję działaczom, za to, że mnie wspierali. Na początku sezony dyrektor powiedział, że w żaden sposób mnie nie zwolni i będzie mnie wspierać, chyba że będzie taki moment, że sam poczuje coś takiego i do niego przyjdę. Teraz coś takiego poczułem i wszyscy muszą to uszanować. Decyzję podejmuję w imię tego, że bardzo mi zależy, żeby Górnik się utrzymał. W tym momencie coś się zatarło. Skalą tego jest też to, że bardzo długo pracuje w tej drużynie. Uważam, że jest to moment na nowy impuls, by spróbować powalczyć, pokazać kibicom, że drużyna jest zaangażowana, że walczy.
Czy decyzja o odejściu zapadła pod wpływem wyniku gry z Pogonią, czy była już wcześniej rozważana, czy trener uznał, że nie jest już w stanie wstrząsnąć zespołem ?
Tego typu symptomy zauważyłem wcześniej, ale na tyle mam w sobie siły i energii, że starałem się używać różnych rozwiązań w stosunku do drużyny, pod względem mentalnym, ustawienia, taktyki, rozmów. Myślę, że mecz z Pogonią przelał czarę goryczy. W żaden sposób nie patrzę na to spotkanie, że graliśmy z drużyną, która jest liderem. Uważam, że czegoś nam w tej chwili brakuje. Czuję odpowiedzialność, za to, że tak to wygląda. Gdybym lepiej potrafił przełożyć, ta relacja, komunikacja, współpraca z zespołem lepiej by się układała, zobaczylibyśmy inny obraz zespołu. Podczas meczu miałem doświadczenia bardzo negatywne, ale kiedy zobaczyłem to na nagraniu, to wywarło na mnie duże piętno i przelało się na tą decyzję.
Co tak naprawdę sprawiło, że zdecydował się pan na rezygnację ze stanowiska i czy wpływ na decyzję miały jakieś względy pozasportowe.
Nie były to w żadnym wypadu względy pozasportowe. Tutaj w klubie jest jak w rodzinie, były różne sytuacje, problemy, które na bieżąco staraliśmy się rozwiązywać – jako trener z zespołem czy z zarządem.
Czy patrząc na sytuację Górnika z perspektywy ławki trenerskiej twierdzi pan, że pana następca może coś szybko zmienić i dać tej drużynie to, co jest jej naprawdę potrzebne?
Nic nie jest gwarantowane, tak samo pozostanie moje na ławce nie daje gwarancji, że to by się udało. Tak samo nie można powiedzieć, że to w 100 % będzie klarowne. Energia moja i zespołu zniknęła, więc liczę na to, że przyjście nowego trenera wyzwoli impuls i trzeba zrobić wszystko ze strony klubu i będę temu mocno kibicował, aby ten impuls obudzić i w imię tego, co zrobiliśmy tutaj przez 3 lata o tą Ekstraklasę za wszelką cenę powalczyć. Bardzo bym był uradowany, gdyby się tak stało.
Jak Pan trener może podsumować te kilka lat pracy w Łęcznej, czego się pan tutaj nauczył i z jakim doświadczeniem opuszcza pan Górnik?
Dla mnie była to bardzo trudna decyzja. Jeżeli chodzi o okres pracy w sporcie, piłce nożnej to już sporo doświadczenia mam. Współpracowałem z wieloma ludźmi, a tutaj prezes, wiceprezes i dyrektor udowodnili mi profesjonalizm. Współpraca ta była dwustronna, bo ja też klubowi byłem w stanie sporo dać, ale tez od klubu sporo uzyskałem, również sporo zyskałem jeśli chodzi o CV. Zdaje sobie sprawę, że dla zarządzających jest to decyzja trudna i niezrozumiała, ale proszę ją bardzo uszanować z pozycji tego, co poczułem.
Jakie wspomnienia zabierze pan z Łęcznej, czy będą one pozytywne, związane z awansami, czy będzie ta gorycz, że w Ekstraklasie nie potoczyło się tak, jak by pan tego chciał.
Nie można powiedzieć, że to się nie potoczyło, bo liczę, że jeszcze to się potoczy. W Ekstraklasie, oprócz tych trudnych momentów, były jeszcze te bardzo dobre, przeżyliśmy też wspaniałe chwile. Nie zapomnę nigdy awansów. Każdy sukces w tym klubie miał też trudniejszy moment i ich pokonywanie, celebrowanie sukcesów z kibicami, zarządem, z piłkarzami były niezapomnianymi chwilami. Awans w drugiej lidze w Legionowie, powrót do Łęcznej, feta na parkingu czy na ŁKS-ie, gdzie medialnie ocenieni byliśmy jako kopciuszek, ale my znaliśmy wtedy swoją wartość. Była wspólna energia i uważam, że udało się to nie tyle co szczęśliwie zrobić, co poprzez wspólny impuls, który medialnie nie był może najsilniejszy, ale blask był na tyle silny, że biliśmy w stanie to dokonać. Tego impulsu w pracy z piłkarzami mi teraz właśnie zabrakło.
W razie oferty z innego klubu jest pan w stanie szybko podjąć współpracę, czy pora jednak na odpoczynek?
Rezygnując z pracy tutaj, rezygnuję również z pieniędzy. Tak jak powiedziałem, nie lubię być darmozjadem, dla mnie to też jest trudna sytuacja, bo też mam rodzinę i córkę na studiach. W żaden sposób w tej chwili o tym nie myślę. Bardziej myślę o tym, jak tutaj się rozstajemy, bo jeszcze tu jestem. Liczę na to, że tak to się ułoży, że przyjdzie trener, który sprawi, że drużyna powalczy o utrzymanie w Ekstraklasie.
Czy przerwa na reprezentację była dla pana kluczowym momentem, że albo po jej zakończeniu drużyna się dźwignie i pójdzie do przodu, albo, że będzie to kres możliwości pod pana wodzą?
Powiem uczciwie, że to był pierwszy moment zastanowienia. Praca trenera jest to odciśnięcie się na zawodnikach, jeśli robisz to przez 3 lata, a uważam że my staraliśmy się cały czas cisnąć. Wcześniejsze przerwy na reprezentacje były wykorzystane w efektywny sposób, było to wiarygodne i widoczne, że wynik i gra się poprawiła. Dla nas bardzo bolesnym doświadczeniem był sparing z Resovią. Zdawałem sobie sprawę, że jest to tylko gra kontrolna, jednak ona coś pokazuje, że jest coś nie tak. Mecz z Pogonią pokazał, że nie jest dobrze i nie idzie to w dobrym kierunku. Drużyna mało i słabo biega, jest mało zaangażowana, mało wierząca i apatyczna. W żaden sposób nie kupuję tego, że to była Pogoń. Gdybyśmy maksymalnie potrafili wykorzystać w tym momencie swój potencjał, to bylibyśmy w stanie zrobić niespodziankę, ale tak się nie stało.
Mam pytanie odnośnie tych przebiegniętych kilometrów, czy to może być skutek braku zatrudnienia osoby od przygotowania motorycznego?
U nas jest to tak dzielone, że nie można nazwać, że mamy trenera do przygotowania fizycznego. Kiedyś też byłem asystentem Pawła Janasa, też zajmowałem się przygotowaniem i jako pierwszy trener na przygotowaniu fizycznym się znam. Jest również drugi trener, Andrzej Orszulak, który wykonuje, co razem zaplanujemy. Przygotowanie motoryczne bardzo nam pomagało, było nawet takie stwierdzenie „Kiereś Time”. Idziemy sprawdzonym tokiem, sprawdzonymi schematami, ale zastanawiamy się teraz, bo rzeczywiście to apatycznie wygląda. Być może impulsy na tak długim odcinku nie działają na zawodników, bo piłka nożna oprócz trenowania to są również relacje między ludźmi – trenera z zawodnikami. Coś tu niedobrego się stało, chciałbym, żeby to się zmieniło.
Czy dostał pan od prezesa, od zarządu wszelkie narzędzia, którymi mógłby trener bronić Ekstraklasy w Łęcznej?
Różnie to można wszystko oceniać. Jeżeli chodzi o współpracę moją z dyrektorem sportowym, to od samego początku budowaliśmy te zespoły wspólnymi siłami i doświadczeniami i w drugiej lidze to się udało, mieliśmy dobre rozeznanie dwuosobowe. Razem ten zespół zbudowaliśmy i ja go sportowo poprowadziłem. W pierwszej lidze było podobnie. Ekstraklasa sprawiła, że przyszedł trudniejszy moment. Wcześniej mocniej przebudowaliśmy zespół po naszym przyjściu, później te okienka to były dwa, trzy nazwiska. Ekstraklasa zaskoczyła nas w krótkim czasie. Na jesieni praca została nieźle wykonana, potrzebowaliśmy czasu by doprowadzić kilku zawodników do stanu używalności, ale udowodniliśmy i wyszliśmy ponad strefę spadkową. Tych zawodników, których udało się pozyskać na nasz potencjał finansowy to się udało. W tym okienku chcieliśmy ściągnąć zawodników o większym potencjalne, znajdujących się o półkę wyżej i myślę, że ci kandydaci którzy byli wyselekcjonowani tu trafili, to ten zespół by wzmocnili, ale wiem też, że potrzebne były na to dużo większe środki niż wydajemy.
Pytania do prezesa zarządu Piotra Sadczuka
Jaka była pana reakcja kiedy podjął Pan decyzję o odejściu z Górnika?
Totalne zaskoczenie. Rozmawiałem z trenerem po naszej rozmowie telefonicznej 2-3 razy. Namawiałem trenera czy zmieni decyzje i czy jest na to w ogóle jakaś szansa. Musiałem błyskawicznie zareagować. Nie myśleliśmy ani o zmianie trenera, ani kogoś ze sztabu. Mówiąc na początku sezonu, że nie zamierzamy w trakcie sezonu zmieniać szkoleniowca, to nie były puste słowa. Nie zamierzaliśmy ich rzucać na wiatr. Tak jak powiedziałem – pełne zaskoczenie, po telefonie trenera musiałem przez kilka godzin wszystko to sobie poukładać w głowie.
Za wyniki odpowiada zawsze trener, jednak po ostatnim spotkaniu można mieć wiele pretensji do zawodników z powodu braku zaangażowania w grę. Czy była lub jest planowana rozmowa zarządu z piłkarzami?
To nie jest tak, że winę za wyniki ponosi tylko trener. To rozkłada się na wiele osób: rozpoczynając ode mnie, poprzez dyrektora sportowego, sztab i zawodników. Gdybyśmy wiedzieli kto konkretnie jest winny, to na pewno umielibyśmy znaleźć na to receptę i w porę zareagować. Po meczu z Resovią rozmawialiśmy długo z trenerem i dyrektorem sportowym. Zeszliśmy do szatni, gdzie odbyła się długa rozmowa, a właściwie mój monolog. Być może niektóre rzeczy powinny zostać w szatni i nie powinienem tego mówić, ale oznajmiłem tam zawodnikom, że ówczesna przerwa na reprezentację i wiele innych czynników spowoduje, że z Pogonią zagramy dobry mecz. Liczyłem na zaangażowanie i danie z wątroby. Niestety zostaliśmy sprowadzeni na ziemię i Pogoń była dużo lepsza.
Czego zarząd oczekuje od zespołu w pozostałych kolejkach i czy nadal jest realne utrzymanie?
Wiem, że wiele osób w nas nie wierzy. Zostało 7. kolejek, do bezpiecznego miejsca tracimy punkty. Wiem, że mamy ciężki terminarz, ale dopóki piłka w grze ciągle musimy wierzyć, że się uda. Żałuję, że już bez trenera Kieresia, ale zrobimy wszystko co w naszej mocy, aby Ekstraklasa została w Łęcznej. Mam nadzieję też, że ta decyzja o odejściu trenera nieco wpłynie na to, co się dzieje w szatni. Nie ukrywam, że jestem postawiony pod ścianą i nie spodziewałem się takiego obrotu spraw.
Kto będzie teraz prowadził zespół Górnika? Czy będzie to nowy szkoleniowiec, czy też do końca rozgrywek tę funkcję będzie pełnił trener Andrzej Orszulak?
Najpierw chcę podziękować trenerowi Kieresiowi za jego przychylność, ponieważ mieliśmy taką niepisaną umowę, że jak odejdzie to wspólnie z trenerem Orszulakiem. Ten moment jest taki, że nie jesteśmy w stanie sobie po prostu na to pozwolić. Trener Orszulak jest bardzo lojalny i razem z Kamilem Kieresiem stanowią praktycznie stare dobre małżeństwo. Sytuacja jest tak trudna, że do momentu znalezienia nowego trenera zespół obejmie trener Andrzej Orszulak.
Czy ma prezes swojego faworyta na trenera i jak wiele telefonów wykonał już w tej kwestii?
Póki co to przede wszystkim odbieram telefony, ale pewnie jeszcze więcej odebranych połączeń ma teraz dyrektor sportowy. Nie mam swojego faworyta. Łatwiej jest znaleźć dobrego trenera w przerwie między rozgrywkami. Tak zatrudniliśmy trenera Kieresia – wielokrotnie się spotykaliśmy, omawialiśmy wszystkie szczegóły i koncepcje. Teraz jest presja czasu, już jutro wybieram się do Warszawy na spotkanie z jednym z kandydatów. Zobaczymy jak to się potoczy. Dziś w głowie jest dużo emocji, ale musimy jak najszybciej wrócić do pracy i skupić się na tym co istotne.
Czy nowy szkoleniowiec, którego nazwisko poznamy zapewne niebawem, będzie trenerem tymczasowym czy klub szuka długofalowych rozwiązań?
Od kiedy jestem w Górniku Łęczna nie ma tymczasowych rozwiązań. Nie będziemy szukać szkoleniowca, który poprowadzi klub w 7. kolejkach w PKO BP Ekstraklasie. Osoba, którą zatrudnimy mam nadzieję, że zostanie z nami na dłużej czy to na najwyższym szczeblu rozgrywkowym czy w I lidze. Szukanie trenera na miesiąc czy dwa tylko spowoduje chaos w klubie
Czy w przypadku poszukiwań nowego trenera bierze Pan pod uwagę również opcje szkoleniowców zagranicznych?
Tu nie chodzi o opcje, my mamy swoje spojrzenie co do nowego trenera i szukamy takiego, który spełni nasze oczekiwania. Mamy swoje koncepcje i założenia. Chcemy szybko podjąć dobrą decyzje. Zaczniemy na pewno od takich kandydatów, którzy najbardziej nam odpowiadają.
Czy bardziej prawdopodobna opcja jest, że spotkanie z Piastem poprowadzi już nowy szkoleniowiec czy trener Orszulak?
Nie jest to łatwa sprawa znalezienie trenera i podpisanie z nim umowy. Pamiętam ile to trwało w przypadku trenera Kamila Kieresia. Musimy brać kilka scenariuszy pod uwagę, to nie jest takie proste jakby mogło się wydawać. Pozostanie w Ekstraklasie, ewentualna degradacja – to wszystko ma wpływ n wiele czynników takie jak premia, ewentualne rozwiązanie i szereg innych. Z trenerem Kieresiem rozmawialiśmy o wszystkich tych detalach blisko miesiąc, potem wszelką papierologię analizują też prawnicy. Chcemy to zrobić bardzo profesjonalnie, a presja czasu tego nie ułatwia. Zobaczymy jak to się ułoży, ale wydaje mi się iż mecz z Piastem poprowadzi jednak trener Orszulak.