Wywiad z Prezesem Górnika Łęczna Piotrem Sadczukiem (Cz. 2 – I drużyna)

3 lata temu | 30.10.2021, 16:18
Wywiad z Prezesem Górnika Łęczna Piotrem Sadczukiem (Cz. 2 – I drużyna)

W czwartek 28 października 2021 r. wieczorem na mediach społecznościowych Górnika Łęczna miał miejsce LIVE z Prezesem Górnika Piotrem Sadczukiem, podczas którego Prezes odpowiedział na liczne pytania kibiców naszego Klubu.

Wyniki pierwszego zespołu nie są najlepsze, więc atmosfera również nie jest sielankowa. Czy klub współpracuje lub rozważa współpracę z psychologiem sportowym?

Wiadomo, kiedy nie ma zwycięstw i kiedy nie ma sukcesów, to i atmosfera nie jest najlepsza. Każdy z nas, jak jest sukces to przychodzi do pracy z innym nastawieniem i ta atmosfera nam nieco siadła. Pracujemy nad tym by ją poprawiać. Używamy różnych metod. Z psychologami współpracujemy już od trzech lat. Jest to dwoje psychologów sportowych. Ja jestem bardzo zadowolony z tej współpracy. Ci państwo zajmują się nie tylko pierwszą drużyną, ale właśnie dlatego, że z tej współpracy byliśmy i jesteśmy bardzo zadowoleni rozszerzyliśmy ją równiez na naszą Akademię, także tutaj ta opieka psychologiczna jest i już dawno o nią zadbaliśmy, więc to nie jest wymysł z przedwczoraj i tę współpracę będziemy dalej kontynuowali.

Dyrektor sportowy wspomniał w jednym z wywiadów, że pozycja trenera Kamila Kieresia nie jest zagrożona. Wielu kibiców pytało jednak, czy jeżeli zespół nie zanotuje poprawy wyników, to trener pożegna się z posadą?

– Za wyniki zespołu najbardziej odpowiedzialny jestem ja. To ja dobieram sobie sztab szkoleniowy, to ja dobieram sobie dyrektora sportowego, w efekcie podpisuję się również pod wszystkimi kontraktami. Jak przedłużałem kontrakt z trenerem Kieresiem i całym sztabem szkoleniowym w kwietniu ubiegłego roku po pięciu, czy sześciu porażkach, to każdy się pukał w głowę „co ten prezes Sadczuk wyrabia, co ten zarząd robi”. Cel został osiągnięty, a efekt był niesamowity, a powodem tego było danie zaufania trenerowi i sztabowi właśnie wtedy. Ja mam nadzieję, że trener Kiereś poradzi sobie z obecną sytuacją i nie mówię tego bezpodstawnie, bo cały sztab szkoleniowy, a przede wszystkim sam trener Kiereś radził sobie z tym problemem w Bełchatowie, radził sobie w Stomilu Olsztyn – i co ważne, trener w takich sytuacjach już był i potrafił z nich wychodzić, więc to nie są słowa rzucone na wiatr. Chciałbym, by trener Kamil Kiereś pracował w Górniku Łęczna jak najdłużej, bo to też będzie oznaczało nasze wspólne zadowolenie: prezesa, kibiców i wszystkich ludzi, którzy dobrze życzą naszemu klubowi. Nie ma co ukrywać, jesteśmy dorosłymi facetami i pewne rzeczy trzeba brać poważnie. Ja z trenerem mam świetny kontakt i jeżeli w klubie dojdziemy z trenerem wspólnie do wniosku, że doszliśmy do ściany i nie jesteśmy w stanie nic więcej już razem osiągnąć, czy podnieść ten zespół, to wtedy decyzje zapadną, ale oby tak nie było. Chciałbym, żeby na takich zasadach to właśnie działało. Jestem po prostu człowiekiem i jeżeli nawet dojdzie do takich sytuacji, to chciałbym z trenerem Kieresiem móc sobie podać rękę, powiedzieć dzień dobry, wypić kawę. Natomiast raz jeszcze powtórzę: nie myślę o zmianie trenera i chcę, by trener Kiereś pracował tutaj jak najdłużej. Cieszy się naszym zaufaniem. Też widzę jak prowadzi ten zespół, widzę jak szuka rozwiązań, zmienia ustawienie, zmienia różne konfiguracje jeśli chodzi o zawodników, o drużynę. Także to nie jest tak, że ktoś siedzi z założonymi rękami i czeka aż coś się wydarzy. Widzę teraz, że trener zmienił przygotowania, jest trochę więcej odnowy, trochę więcej nowych sytuacji, by nie było takiej codzienności i zobaczymy, jakie to przyniesie efekty. Przed meczem z Rakowem robimy zgrupowanie, zresztą przed spotkaniem z Piastem zrobiliśmy podobnie. Mimo, że gramy u siebie, chcemy naszym piłkarzom dać takie warunki, żeby sobie odpoczęli, żeby się wyciszyli, żeby myślami byli przy meczu, żeby po prostu ten mecz, jak najlepiej rozegrali. Także mam nadzieję, że te sytuacje (zmiany) pomogą i jestem od tego, by w tym trenerowi pomóc. Jeżeli trener nie będzie czuł zaufania prezesa, zarządu, to nic z tego nie wyjdzie. Tak jak powiedziałem: za te wyniki ja się czuję odpowiedzialny. Trener też nie raz powtarzał, że się czuje bardzo odpowiedzialny za to. Także chodzimy po ziemi, zdajemy sobie sprawę z tego, jak te wyniki wyglądają, ale idziemy dalej i mam nadzieję, że razem z tej sytuacji wyjdziemy.

Ostatnio sztab szkoleniowy wzmocniła osoba trenera Michała Macka. Czy planowane są jeszcze jakieś wzmocnienia w sztabie?

– Trener Macek został zatrudniony już jakiś czas temu. Od dawna mówiłem o tym, że jestem gotowy, aby ten sztab szkoleniowy wzmocnić. Uważam, że w Ekstraklasie takie są po prostu standardy, widzę jak to wygląda w innych klubach, ich sztaby są o wiele większe ilościowo niż w Górniku Łęczna. Także teraz i nasz sztab został wzmocniony. Trener Kiereś sobie niejako sam trenera Macka zaproponował, więc też się cieszę, że nie jest to kandydatura narzucona. Oczywiście chcielibyśmy, aby ta współpraca postępowała. Mam też nadzieję, że w niedalekiej przyszłości bardzo nam pomoże trener II zespołu, nasz wychowanek, trener Daniel Rusek, który też za niektóre rzeczy chciałbym, żeby był odpowiedzialny. Kupiliśmy teraz system do analizy Catapult, który też mam nadzieję, że pomoże trenerom i zawodnikom w analizie różnych aspektów przygotowania motorycznego i że właśnie w tym trener Daniel Rusek będzie tu pomocny. Oby to przyniosło efekty. Jesteśmy na to otwarci, chcemy jak najbardziej pomóc trenerowi i drużynie, a to jest kolejny krok, który ma się przyczynić do tego, że pójdziemy do przodu.

W jednym z wywiadów dyrektor sportowy Veljko Nikitović wspomniał, że w klubie tylko on odpowiada za scouting. Czy w klubie coś w tej kwestii się zmieniło? Czy powstanie dział scoutingu z prawdziwego zdarzenia?

– Muszę przyznać, że to mnie najbardziej bolało przez pewien okres, bo scouting w klubach, które są dobrze zorganizowane funkcjonuje na wysokim poziomie. U nas dotychczas faktycznie zajmował się tym wyłącznie Veljko Nikitović. Oczywiście pomagaliśmy mu jak mogliśmy, ale to on był za to odpowiedzialny. Natomiast zrobiliśmy też nabór, kilka osób się do nas samych zgłosiło, że chce się zająć scoutingiem w Górniku Łęczna. Spośród kilku kandydatów wybraliśmy dwie osoby, które są u nas zatrudnione już od 1 października. Wśród nich jest Andrzej Dara, doświadczony scout z Górnego Śląska. Dostał już przydzielone zadania, wiem, że się spotykają, że się dzielą tym regionem, obszarem jaki ma obserwować, które kluby, jakich zawodników. Drugą osobą jest Mateusz Ozimek – to z kolei drugi biegun, bo to młoda osoba, mocno zainteresowana pracą, która chce się sprawdzić, też już z doświadczeniem, znający język angielski i hiszpański, stąd nasze ostatnie wzmocnienia Jason Lokilo czy Alex Serrano, którymi też się opiekuje, rozmawia z nimi i dba o nich, by tu dobrze się czuli. Ten dział scoutingu jest więc już wzmocniony i wspólnie z trenerem Kieresiem będziemy już zimą siadali i rozmawiali o wzmocnieniach zespołu.

Czy rozważał prezes zmianę na stanowisku dyrektora sportowego? Jak wyglądał proces budowy drużyny na Ekstraklasę, kto odpowiadał za transfery: dyrektor, trener, a może zarząd, czy też były to decyzje wspólne?

– To zawsze są decyzje wspólne. Najpierw pod względem sportowym odpowiada za to dyrektor sportowy – tutaj może od razu odniosę się do tej części pytania, czy rozważałem zmianę na tym stanowisku – nie rozważałem. Veljko Nikitović to serce tego klubu, jako zawodnik, jako dyrektor sportowy, czy wcześniej jako prezes. Jak trzy lata temu nastąpiła ta zamiana, ja zostałem prezesem, a Veljko dyrektorem sportowym, to daliśmy sobie pół roku na sprawdzenie, jak ta współpraca będzie wyglądała i powiedzieliśmy sobie, że jeżeli będziemy z tego zadowoleni, to idziemy w to dalej. Jaki efekt to przyniosło wszyscy to widzą. Byliśmy w II lidze, jesteśmy w Ekstraklasie, więc nie rozpatrywałem takiej zmiany. Muszę przyznać, że nie rozumiem w ogóle tego pytania. Przytrafiło nam się kilka porażek, nikt z tego nie jest zadowolony, ale od razu żeby kogoś zwalniać, czy rozważać takie sytuacje, to ja naprawdę jestem daleki od tego. Trzeba zachować dużą cierpliwość, spokój. Jeżeli natomiast chodzi o druga część tego pytania – kto odpowiadał za transfery – to tak, jak mówię, pod względem przygotowania sportowego zawodników dobiera dyrektor sportowy, po długich rozmowach z trenerem, jak już ustalą jedno stanowisko, że na daną pozycję wybierają kandydata, którego chcieliby zatrudnić w naszym klubie, to wtedy trafia taka informacja do zarządu. Siadamy, rozważamy, czy na takiego zawodnika nas stać, co możemy mu zapropnować. Tak właśnie wygląda cały proces w Górniku Łęczna, jeżeli chodzi o zatrudnianie nowych zawodników. Sumarycznie można powiedzieć, że taką decyzję podejmują więc cztery osoby: ja jako prezes, Sebastian Buczak jako wiceprezes, Veljko Nikitović, czyli dyrektor sportowy i trener I zespołu Kamil Kiereś.

Czy jest pan zadowolony z letniego okienka transferowego? To były bardziej realne wzmocnienia, czy raczej uzupełnienia składu, na które klub było w danej chwili po prostu stać?

– Wyniki na tę chwilę świadczą o tym, że nie można być do końca zadowolonym z tego okienka transferowego, ale to nie tylko dotyczy zawodników pozyskanych, ale także tych, którzy u nas pozostali, ponieważ oczywiście bardzo liczyliśmy na tych zawodników, którzy do nas dołączyli, bo mieli nas wzmocnić, ale równie mocno, a może nawet bardziej, liczyliśmy na zawodników, któzy do tej pory stanowili kręgosłup tej drużyny. W tym miejscu stawiam równość. Chcielibyśmy pozyskać lepszych zawodników, tak, aby te wyniki były lepsze, ale na ten moment, na który podejmowaliśmy te decyzje, uważam, że zrobiliśmy wszystko na co było nas stać pod każdym względem, ale tym finansowym na końcu, bo nie tylko finanse tutaj decydowały. Bardzo długo prowadziliśmy rozmowy z kilkoma zawodnikami, którzy w efekcie z różnych przyczyn do nas nie dołączyli i straciliśmy na to trochę czasu, ale takie jest życie. Nie wszystkich zawodników, których chcemy, pozyskamy. Dziś mogę powiedzieć, że widząc jak prosperują w innych klubach ci piłkarze, którzy ostatecznie do nas nie trafili, tego faktu nie żałuję, bo wcale bym ich nie zamienił na tych, których u nas mamy. Cały czas liczę na to, że Janek Gol będzie nas do góry ciągnął. Coraz lepiej jest przygotowany fizycznie, już wygląda dobrze i mam nadzieję, że ta jego forma będzie cały czas rosła i przy nim zbudują się również inni zawodnicy. Bardzo bym chciał, żeby wzmocnieniem okazały się te zagraniczny transfery. Ostatno bramkę strzelił Gąska. Także jest kilku chłopaków, na których możemy liczyć. W mojej ocenie dobrze też wyglądamy w kwestii młodzieżowców w składzie z Marcelem Wędrychowskim, z Kryspinem Szcześniakiem, którzy są powoływani do kadry. Myślę, że w tej drużynie naprawdę jest potencjał i trzeba go wydobyć. Musimy wrócić do tego, co było w końcówce I ligi, gdzie czy na ŁKS-ie w barażach, czy wcześniej w Tychach tworzyliśmy taki monolit. Każdy walczył jeden za drugiego. Walczyliśmy, jak o ogień. I to się nam bardzo podobało. Teraz gdzieś tego brakuje, nie ma tej takiej pozytywnej energii, co jest obwarowane tymi wynikami, ale mam przekonanie, że to za chwilę odpali i nastąpi przełamanie, a my zaczniemy liczyć punkty w większej ilości niż do tej pory. Podsumowując to okienko transferowe, po dotychczasowych wynikach z tych transferów zadowolonym być nie można i ja zdaję sobie z tego sprawę.

Czy jest pan przekonany o konkurencyjności obecnej kadry względem reszty ligi?

– Tak jak już powiedziałem, ja naprawdę widzę potencjał w tych zawodnikach, których mamy i mam nadzieję, że tutaj konkurencyjność jak najbardziej ma miejsce. Bolą mnie natomiast te wysokie porażki, których doznaliśmy w tym sezonie, bo w tych meczach byliśmy słabsi. Mniej bolą mnie porażki, gdzie stracimy punkty, ale po walce, gdzie ten wynik jest niejednoznaczny i do końca spotkania może ulec zmianie. Bolą mnie te porażki, wysokie, zwłaszcza u siebie i tracenie bramek w pierwszych minutach gry i mam nadzieję, że to się zmieni i że trener będzie miał na to pomysł. Natomiast uważam, że na pewno jesteśmy konkurencyjni. Jak widzę drużyny, które są w naszym zasięgu, czy to Wartę Poznań, Stal Mielec, czy Radomiaka nawet w ostatnim meczu, bo wcale nie uważam, że ta drużyna była dużo lepsza od nas, to wierzę, że możemy z nimi powalczyć. Stać nas też na sprawienie niespodzianek. Osiągnięty remis we Wrocławiu ze Śląskiem, gdzie nikt na taki wynik nie stawiał, a właśnie tam wywalczyliśmy ten punkt właśnie zespołowością, a nie indywidualnościami. Uważam więc, że jesteśmy konkurencyjni i 4-5 zespołów w Ekstraklasie jest w naszym zasięgu. Jeszcze jest dużo meczów, dużo punktów do zdobycia i jeszcze powalczymy.

Zimą czeka nas kolejne okienko transferowe. To będzie walka o utrzymanie zespołu w Ekstraklasie za wszelką cenę, czy jednak długofalowa wizja i budowa zespołu na kolejny sezon?

– Walczymy o utrzymanie w Ekstraklasie i dopóki będzie jakakolwiek szansa, zrobimy absolutnie wszystko, by w niej pozostać, ale robiąc to w sposób rozsądny.

Czy czeka nas przewietrzenie szatni zimą?

– Zimowe okienko transferowe jest bardzo trudne, ponieważ zawodnicy we wszystkich klubach mają podpisane i ważne kontrakty na cały sezon tj. do 30 czerwca, więc tutaj musi kilka wątków razem się zgrać, byśmy mogli podjąć jakieś decyzje. Zobaczymy jeszcze, gdzie będziemy na zimę, bo ostatni mecz gramy 20 grudnia, więc tych kolejek przed nami jeszcze jest sporo. Mam nadzieję, że szczególnie te mecze z Górnikiem Zabrze u siebie, czy wyjazdowy w Niecieczy w tej drugiej fazie już grudniowej, po przerwie reprezentacyjnej, to będą te spotkania z drużynami, które będą w naszym zasięgu i mam nadzieję, że właśnie jeszcze zimą będziemy mieli szanse i będziemy mieli kontakt z drużynami, z którymi dziś walczymy o utrzymanie. Od tego uzależniamy okienko zimowe. Przewietrzenia szatni nie będzie, bo zdaję sobie sprawę też podpisując kontrakty z zawodnikami, że nasi zawodnicy, których dalej w składzie nie będzie widział trener Kiereś, czy dyrektor sportowy, w zimie od nas odejdą. Także te rozmowy będą się toczyły, ale hasło przewietrzenie szatni w zimie nie będzie miało miejsca. Jeżeli pozyskamy dwóch, trzech naprawdę dobrych jakościowo zawodników na pozycje, gdzie tego najbardziej potrzebujemy, to będę z tego bardzo zadowolony.

Na jakich rynkach klub będzie szukał wzmocnień?

– Dzisiaj w Ekstraklasie gra bardzo dużo zawodników z zagranicy. Do tej pory Górnik był typowo polskim klubem, polskim zespołem. W Ekstraklasie są inne wymagania, a rynek transferowy w Polsce wygląda tak, że niestety zawodnicy są już tak przesiani i brak jest dużej konkurencji, że niestety musimy się też otworzyć na te rynki zagraniczne, ale to czy to będą zawodnicy z Polski, czy z zagranicy nie jest dla mnie istotne, liczy się jakość i chcemy po nią sięgnąć. Myślę, że już w tym jakieś doświadczenie mamy, świadczą o tym chociażby ostatnie transfery Serrano i Lokilo, także zobaczymy, w którym kierunku to pójdzie. Mamy znajomość różnych rynków i dzięki nowym scoutom otwieramy sobie drzwi na nowe strony, także na kierunek południowy. Na końcu liczy się dla nas jakość, a nie narodowość, czy miejsce zamieszkania.

Czy projekt pod tytułem „Ekstraklasa w Łęcznej” ma pana opinii ma dalej sens? Obecne wyniki sportowe raczej wskazują, że miejsce Górnika jest w I lidze.

– Bardzo bym chciał, aby Górnik pozostał jak najdłużej na tym szczeblu rozgrywkowym. Doskonale zdaję sobie sprawę, że takie kluby, jak Legia, Lech, czy Śląsk Wrocław są z o wiele większych miast, z o wiele większą widownią, z o wiele większymi stadionami, itd., ale kto nam zabroni marzyć? Ja cały czas uważam, że jeżeli ten wynik sportowy jest, a organizacyjnie też nadążamy, choć nie jesteśmy jakimś potentatem, to jak najbardziej tak. Nie chciałbym też robić z tego jakiejś tragedii, jeżeli klubowi przydaży się spadek, bo wiadomo, że teraz trzy drużyny opuszczają tę ligę i będzie bardzo trudno się utrzymać i zdajemy sobie z tego sprawę. Natomiast, jeżeli spadniemy z tej ligi, to nie będzie tragedii, nie będzie zapaści finansowej, nie będzie – mam nadzieję – bronienia się potem przed spadkiem z I ligi, bo mamy już swoje doświadczenie i chcemy to zrobić w inny sposób, ale tak jak powiedziałem, mamy swoje cele sportowe i to wszystko jest w nogach i głowach zawodników i trenerów, aby w tej Ekstraklasie jak najdłużej pozostać. W każdej lidze znam przykłady, czy to w angielskiej, czy hiszpańskiej, gdzie jest miejsce na kluby z małych miasteczek, tym bardziej, że w naszym przypadku za nami stoi tak potężny sponsor jak LW Bogdanka.

Czy w klubie jest jakiś plan. by wydostać się ze strefy spadkowej?

– Tak, jest plan i go realizujemy. To lepsze przygotowanie, to zakup systemu GPS Catapult, to lepsza odnowa biologiczna, psychologowie. Ostatnio byłem w szatni i mieliśmy godzinną rozmowę z zawodnikami, z całym sztabem szkoleniowym, fizjoterapeutami, całą ekipą, która jedzie na jednym wózku, rozmawialiśmy o tym, co zrobić, co zmienić, jakie są potrzeby, czy jeszcze walczymy, czy wypisujemy się z tej walki. Wszyscy zostali w tej szatni, wszyscy podnieśli głowy i stwierdzili, że chcemy powalczyć i zobaczymy, jak to się skończy. Ja chciałbym, aby ta bajka, aby to marzenie, ta Ekstraklasa trwały w Górniku jak najdłużej. Mamy na to pomysł, na jaki nas stać. Realizujemy go. Nie zawsze się to udaje, ale my chcielibyśmy o to powalczyć. Pamiętam jak w zeszłym sezonie przytrafiła nam się cała seria remisów, też ktoś zapytał, czy prezes nadal wierzy w awans do Ekstraklasy i odpowiedziałem, że tak wierze, że nie wyobrażam sobie, abyśmy o ten awans nie walczyli do końca. I też pamiętam wtedy takie słowa, że to tylko prezes wierzy, że to niemożliwe, że już odcinanie kuponów, itd., a piłkarze na boisku i trenerzy pokazali, że jednak można, że ta wiara miała swoje podstawy. Tak samo teraz bardzo mocno wierzę w to, że się utrzymamy, Wierzę w ten zespół, wierzę w ten sztab. Mają we mnie wsparcie i mam nadzieję, że będziemy walczyli o to i że pokażemy dobrymi wynikami już wkrótce. Dlaczego nie już z Rakowem? Jestem pełen pozytywnej energii i chciałbym, by ona płynęła do zawodników, trenerów i dyrektora sportowego, byśmy wszyscy patrzyli w jednym kierunku i walczyli o to, by w Ekstraklasie pozostać.

Udostępnij
 
5762304